Gdy miałam dziewięć lat znalazłam kryształ górski. Leżał w niedużej odległości od szlaku, mieniąc się zalotnie wśród traw. Podbiegłam do niego podekscytowana i przejęta swoim znaleziskiem. Dla małej dziewczynki było to jak odnalezienie od dawna poszukiwanego ukrytego skarbu. Kryształ górski znaleziony u stóp Śnieżki stał się dla mnie kamieniem niemalże magicznym – wierzyłam, że rozbłysnął wśród traw nie bez powodu. To ja miałam go znaleźć. To ja miałam go zabrać. To mnie był przeznaczony.
W dziecięcej głowie urósł do rangi amuletu. Nie rozstawałam się z nim wierząc, że chroni mnie przed złem, daje siłę i niezwykłą moc. W ważnych momentach ściskałam go ukradkiem w dłoni. Nie rozstawałam się z nim nigdy – gdziekolwiek ja byłam, tam był i on – schowany w kieszeni lub na dnie plecaka. Świadomość, że jest dawała mi odwagę i siłę, jakby oddzielał mnie od świata niewidzialną linią. Dobry i przyjazny świat był do jej granicy, zły pozostawał poza nią. Wyposażona w mój kryształ byłam inną osobą – pewną siebie, niezłomną, chronioną przed złem, a przede wszystkim odważną. I tak przez wiele lat szłam przez życie z moim kryształem, amuletem szczęścia, który zamrugał do mnie, aby ofiarować mi wiarę w siebie, siłę i pogodę ducha.
Aż pewnego dnia zniknął. Między jednym mieszkaniem studenckim a drugim, podczas kolejnej przeprowadzki – straciłam go z oczu. Byłam pewna, że jest w torebce – przecież nigdy się z nim nie rozstawałam. Jednak nie było go tam. Nie było go w żadnym pudle ani żadnym kartonie. Przepadł jak kamień w wodę, zostawiając mnie w panice i rozpaczy. To był mój kryształ, moja siła, moja moc. Mój amulet, który od najmłodszych lat chronił mnie, sprzyjał mi i prowadził przez życie szczęśliwymi drogami. A teraz musiałam poradzić sobie sama…
Gdy zniknął mój „magiczny kamień”, wszystko, co mi dawał musiałam znaleźć w sobie. Odwagę i siłę, chęć i moc, poczucie stabilności w niestabilnym świecie. Nadzieję. Przede wszystkim zaś: wiarę w siebie i we własne możliwości. A to coś, czego nigdy nie miałam i co bez kryształu wydawało mi się niemożliwe do odnalezienia.
Dziś myślę, że one zawsze we mnie były – kamień zaś w symboliczny sposób pomagał mi je z siebie wydobywać. Łatwiej przecież uwierzyć w cudowną moc znalezionego w górach minerału niż w to, że jesteśmy wartościowe, wyjątkowe, silne i po prostu wystarczające. Że mamy w sobie ogrom bogactwa – dobro, czułość, empatię, piękno, wrażliwość, kreatywność. Że nasze serce jest gorące, a umysł błyskotliwy. Że jesteśmy zdolne do wspaniałych rzeczy i gotowe na to, aby iść przez życie raźnym krokiem.
Chwila, gdy zgubiłam mój kryształ stała się momentem przełomowym w moim życiu. To punkt, w którym skończyło się dzieciństwo – czas niewinności pełen symboli, magii i wiary w siły nadprzyrodzone – zaczęła się zaś dojrzałość. Dojrzałość świadoma tego, że to, co najważniejsze nosimy w sobie. Że same dla siebie jesteśmy wiatrem w żagle. Że nikt za nas życia nie przeżyje, nikt zatem nie powinien mówić nam jak żyć.
To taki moment, gdy dostrzegasz swoją prawdziwą wartość. Dociera do Ciebie, że nie musisz nic nikomu udowadniać. Nie musisz być inna – lepsza, piękniejsza, bardziej zjawiskowa – bo taka, jaka jesteś – jesteś wspaniała. Już nie chcesz nic nikomu udowadniać, nikogo do niczego przekonywać. Cudze ostre słowa nie mają mocy podcięcia Ci skrzydeł – rozwinęłaś je już i szybujesz wysoko, zostawiając za sobą wszystko, co nie jest dla Ciebie dobre.
Tracąc mój kamień, którego kurczowo trzymałam się od najmłodszych lat – musiałam wreszcie stanąć twarzą w twarz ze sobą, swoimi obawami, lękami i dojmującym brakiem wiary we własne możliwości. Musiałam znaleźć w sobie siłę i odwagę, które dawał mi kryształ zawsze, gdy zamykałam go w dłoni i ruszałam w świat – spokojna, że chroni mnie i daje moc. I choć nie było to łatwe – wiedziałam, że sobie poradzę. Wszystko, co dawał mi kamień – od zawsze miałam w sobie, lecz nie chciałam w to uwierzyć. Nie wierzyłam w siebie, nie mogłam zatem uwierzyć, że mam w sobie siłę, aby przezwyciężać przeciwności losu. Odwagę, aby sięgnąć po swoje marzenia. Moc, aby wziąć los w swoje ręce i świadomie kreować swoje życie.
Pożegnałam się z moim kamieniem, wierząc, że jego zniknięcie nie jest przypadkowe. W moim życiu spełnił już swoją rolę, teraz zaś nadszedł czas, aby trafił w inne ręce. W ręce kobiety, która potrzebuje siły i odwagi, aby uwierzyć w siebie. Która – być może – stoi na życiowym zakręcie i bardzo boi się tego, co za nim napotka. Która spoglądając w lustro nie widzi nikogo wyjątkowego i niepowtarzalnego.
Jeśli ta kobieta to Ty – symbolicznie przyjmij go i pozwól, aby dał Ci to wszystko, co podarował mnie. Niezłomną wiarę w siebie, niewzruszone poczucie własnej wartości, silną motywację, aby obrać azymut na własne marzenia i ambicje. Wyobraź sobie, że znalazłaś go wśród leśnego mchu, a gdy zamknęłaś w dłoni – poczułaś niezwykłą energię. Napełnił Cię spokojem, obudził w Tobie wiarę w siebie, tchnął w Ciebie siłę i chęć wyjścia życiu naprzeciw.
Paradoksalnie, gdy zgubiłam mój amulet, znalazłam w sobie wszystko to, co symbolizował – siłę, odwagę, poczucie własnej wartości, moc sprawczą. Przestałam wciąż oglądać się na innych, szukając w ich oczach aprobaty. Wzięłam życie w swoje ręce, świadoma konsekwencji każdej swojej decyzji. Uwierzyłam w siebie. Uwierzyłam w swoją wartość. Zrozumiałam, że najpotężniejszy amulet noszę w głębi siebie – zawsze tam był, jest i będzie.
Gdy uważnie spojrzysz w siebie, zrozumiesz, że to, czego najbardziej potrzebujesz – jest w Tobie. Ukryte gdzieś na dnie, głęboko schowane – czeka na chwilę, gdy zechcesz uwierzyć w siebie. Gdy przestaniesz się bać i uciekać od siebie, aby wreszcie dostrzec swoją wartość. Gdy staniesz się sama dla siebie ostoją, budując na poczuciu własnej wartości szczęśliwe, harmonijne i spełnione życie.
Bo tak, jak ja – nosisz w sobie amulet.
Siłę i mądrość, które prowadzą Cię we właściwym kierunku, nie pozwalając zejść na manowce.
Wiarę w siebie, która jest Twoją tarczą.
Odwagę, która zapala iskrę w Twoich oczach.
Chwyć ten amulet mocno w dłonie i pozwól, aby Cię chronił.
Wspaniale motywujący tekst. Mam też amulet i cały czas myślę, że to on daje mi siły i wiarę w siebie. Dziękuję za to odkrycie.