Wyrusz w podróż do siebie
Podejdź bliżej do siebie. Dostrzeż swoją wartość. Naucz się słuchać głosu, który wybrzmiewa w Twoim sercu. Czerp ze swojego wnętrza najwspanialsze bogactwa.
125 PLN 99 PLN
Podróż do siebie - tak jak każda podróż, w którą wyruszamy - zaczyna się od pierwszego kroku.
Od jednej chwili, w której decydujemy, że nadszedł już czas.
Czas, aby coś zmienić.
Czas, aby zmierzyć się ze sobą i swoimi obawami.
Czas, aby sięgnąć po swoje marzenia.
Od jednej chwili, w której decydujemy, że nadszedł już czas.
Czas, aby coś zmienić.
Czas, aby zmierzyć się ze sobą i swoimi obawami.
Czas, aby sięgnąć po swoje marzenia.
To taki moment, po którym nic już nie jest takie, jakie było dotychczas. Moment znaczący i przełomowy, który dzieli nasze życie na „przed” i „po” stając się swoistym punktem odniesienia.
Moment wielkiej wagi, olśnienie, które otwiera oczy i nie pozwala nam o sobie zapomnieć. Wtedy wiemy, że nie potrafimy już dłużej tkwić w miejscu, że musimy coś zmienić, że nadszedł czas wielkich i ważnych decyzji. Czas, gdy postanawiamy wstąpić na drogę do siebie, aby wreszcie się odnaleźć.
W swoim życiu, w tu i teraz, w każdej kolejnej chwili, która jest nam pisana.
Właśnie dlatego powstały te książki.
Niech będą impulsem do wielkich i ważnych zmian w Twoim życiu. Niech przyniosą Ci siłę i odwagę, aby zamienić każdy dzień, każdy moment w niezapomniany cud.
125 PLN 99 PLN
Zestaw 3 ebooków z serii "Wracając do siebie" w promocyjnej cenie
O serii
W serii dostępne są 3 tytuły, o których więcej dowiesz się poniżej:
„WRACAJĄC DO SIEBIE. 16 LEKCJI, KTÓRE POMOGĄ CI W TWOJEJ PODRÓŻY DO SIEBIE”
Pierwsza książka z cyklu zaprosi Cię do uważnego i czułego spojrzenia w głąb siebie. Pomogą Ci w tym rozdziały tematyczne, ćwiczenia i otwarte pytania. Wspólnie przyjrzymy się 16 fundamentalnym elementom kobiecego istnienia, a są nimi: akceptacja, intuicja, wiara w siebie, zaufanie, odwaga, wdzięczność, empatia, żal, otwartość, odrzucenie, uważność, piękno, działanie, strach, miłość, magia.
Książka ma miękką oprawę, 160 stron, podzielona jest na 16 rozdziałów – każdy poświęcony innej sferze naszego życia. Każdy z nich zaczyna się od krótkiego motta, które wprowadzi cię w refleksyjny nastrój. Część rozdziałów zakończona jest krótkim ćwiczeniem, zaś podsumowanie książki stanowi wykres, który uzupełnisz na zakończenie, podsumowując tym samym cały proces. mię
“DOBRZE, ŻE JESTEŚ. 18 LEKCJI, KTÓRE POMOGĄ CI UWIERZYĆ W SIEBIE”
Tematem przewodnim drugiej książki jest wiara w siebie. Wiara w siebie to Twoja największa moc. To wielka siła, która sprawia, że jesteś w stanie pokonać najtrudniejsze przeszkody, wyjść cało z najdotkliwszych opresji. Zwyciężyć każdą bitwę, którą przyjdzie Ci stoczyć. Stawić czoła każdej sytuacji, przed którą postawi Cię los. Wiara w siebie to fundament, na którym zbudujesz szczęśliwe, spełnione i spokojne życie. Wiara w siebie to amulet, który ochroni Cię i wskaże właściwą drogę.
Książka ma miękką oprawę, 180 stron, podzielona jest na 18 rozdziałów. W każdym z nich zaproszę Cię do refleksji nad konkretnym obszarem Twojego życia. Wspólnie poszukamy w Tobie wojowniczki, marzycielki czy niestrudzonej poszukiwaczki. Razem zastanowimy się nad tym, co stanowi o Twojej wyjątkowości, skąd bierze się Twoja siła, w jaki sposób stajesz się sumą swoich doświadczeń. I wiele, wiele więcej.
Każdy rozdział rozpoczyna afirmacja, która wprowadzi Cię w refleksyjny nastrój, pozwoli wyciszyć się i nastroić. Zwieńczeniem każdego rozdziału natomiast są 3 pytania, na które odpowiesz kończąc jego lekturę. W każdym rozdziale znajdziesz także ukryte słowa i zwroty zapisane kursywą. Notuj je na bieżąco, ponieważ na koniec złożysz z nich własną afirmację zamykającą książkę, będącą jej podsumowaniem.
„ZAMYŚLENIA, ZAPATRZENIA. REFLEKSJE, KTÓRE POMOGĄ CI ZATRZYMAĆ SIĘ W PĘDZIE CODZIENNOŚCI ”
Dni pędzą jak szalone, uciekają jeden po drugim w zawrotnym tempie, niepostrzeżenie zamieniając się w miesiące. Miesiące, które tak często przepływają nam przez palce, że nie zauważamy nawet, gdy pełnia lata ustępuje miejsca jesiennej melancholii, aby ostatecznie przysypać wszystko śnieżną bielą.
Nasz czas – ten jedyny i niepowtarzalny – płynie w tle. Rzucone w wir codzienności, powinności i rozlicznych oczekiwań – zapominamy o sobie. Pozwalamy chwilom przemijać niepostrzeżenie, zamiast rozsiąść się w nich wygodnie. Nie przykładamy należytej wagi do tego, co nas spotyka. Nie rozkoszujemy się chwilą, nie smakujemy jej. A przecież nasze życie utkane jest z detali. Gdy ich nie dostrzegamy, omija nas jego esencja.
Zatrzymaj się, odetchnij głęboko, rozejrzyj z uwagą i ciekawością. Pozwól sobie być tu i teraz, w tej jednej chwili, która właśnie trwa. Obejmij samą siebie z czułością i troską. Bądź w chwili – obecna i uważna. Zamyślona nad tym, co istotne; zapatrzona w to, co dla Ciebie cenne. Chciej więcej czuć, chciej mocniej być. Poszukajmy razem skupienia, spokoju i niespieszności. Życie jest zbyt piękne, aby pozwolić mu przepłynąć przez palce.
Książka ma miękką oprawę, 178 stron, składa się z 13 rozdziałów, z których każdy dotyka innego obszaru naszego życia. Nie są to jednak zwykłe rozdziały – przygotowałam je w formie listów do Ciebie.
W kolejnych listach wspólnie zastanowimy się nad sensem i znaczeniem upływającego czasu, poszukamy w sobie czułości wobec samych siebie, nauczymy się odnajdywać wewnętrzną ciszę. Docenimy wartość powszednich chwil, zamyślimy nad tym, jak ważne jest, aby w natłoku codziennych wydarzeń nie zgubić siebie.
W książce znajdziesz także wiersze, afirmacje, otwarte pytania i ćwiczenia, które pozwolą Ci pracować z nią w trakcie czytania.
Co mówią moje Czytelniczki?
Fragmenty
Fragment rozdziału pt. „Intuicja”
– Odpowiedzi na większość najważniejszych pytań nosimy w sobie. Najtrafniejszych wyborów dokonujemy, gdy dokonujemy ich w zgodzie z naszym sercem. Szczęśliwi jesteśmy wtedy, gdy żyjemy w zgodzie z własnym wnętrzem, nie zaś w zgodzie z oczekiwaniami innych –
W głębi serca wszystkie jesteśmy bardzo mądre. W głębi duszy dokładnie wiemy, czego nam trzeba, a co nam szkodzi. Co daje nam radość, a co przygnębia i pozbawia sił. W głębi siebie każda z nas przechowuje wielki dar – pradawną siłę, wewnętrzny głos, który ostrzega nas przed niebezpieczeństwem, podpowiada, co dla nas najlepsze, koi lęk i wskazuje nam właściwą drogę.
Dlaczego tak często go ignorujemy?
Co by się stało, gdybyśmy mogły dokonywać wyborów zgodnie z naszymi potrzebami i wewnętrznymi podszeptami – nie zaś tych, których się od nas oczekuje? Gdybyśmy dopuściły wewnętrzny głos i poszły za nim? Gdybyśmy słuchały siebie i żyły zgodnie z naszymi sercami?
Intuicja to niezwykła siła. Nie da się jej wytłumaczyć ani opisać, nie wiadomo czym jest i skąd się bierze. Ja lubię nazywać ją podszeptem duszy – głosem wydobywającym się z naszego wnętrza, z naszego najprawdziwszego ja. Dzięki niej instynktownie wyczuwamy, że coś jest dla nas dobre, a coś innego nie; że pewne sytuacje są dla nas niebezpieczne, w inne zaś możemy wejść z ufnością.
Z biegiem lat uczymy się ją zagłuszać. Podejmujemy wybory kierując się rozsądkiem i logicznymi przesłankami, nie zaś irracjonalnymi podszeptami duszy. Bardzo często dokonujemy tych wyborów kierując się dobrem innych, ich potrzebami i oczekiwaniami. Z biegiem lat bowiem w naszym życiu tworzy się coraz więcej zależności – nie jesteśmy samotnymi wyspami, żyjemy z ludźmi i wśród ludzi, mamy obowiązki i zobowiązania, żyjemy w konkretnych ramach, które wymagają od nas określonych działań.
Podejmujemy decyzje uwzględniając nie tylko swój punkt widzenia, ale także wszystko to, co opisałam powyżej. Nie ma w tym nic złego. Co więcej – jest to naturalne i jak najbardziej słuszne. Nie oznacza to jednak, że nie możesz i nie powinnaś słuchać swojego wewnętrznego głosu. Dokonując jakiegokolwiek wyboru, podejmując jakąkolwiek decyzję – wsłuchaj się w samą siebie. Zaufaj intuicji i pozwól jej dojść do głosu. Zadaj sobie pytanie – jak się w tej sytuacji czujesz, jakimi uczuciami Cię wy- pełnia, czy jest Ci z nią dobrze, czy źle; jak byś postąpiła, gdyby to zależało wyłącznie od Ciebie.
Fragment pochodzi z książki „Wracając do siebie.16 lekcji, które pomogą Ci w Twojej podróży do siebie.”
Fragment rozdziału pt. „Działanie”
– Większość strasznych rzeczy i konsekwencji, których się boimy to wytwory naszej wyobraźni. Rzeczywistość zazwyczaj okazuje się dla nas o wiele łaskawsza. Świat sprzyja odważnym. –
Lepiej jest działać niż tkwić bezczynnie. Lepiej coś zrobić i włożyć w to całe swoje serce niż nie zrobić. Niezależnie od tego, jaki jest efekt końcowy. Niezależnie od tego czy się uda, czy nie uda.
Tylko działanie, podejmowanie decyzji, odważne stawianie kolejnego kroku nadaje naszemu życiu sens i pozwala nam się rozwijać. Wszystkie przełomowe dla ludzkości momenty wzięły się z tego, że ktoś coś zrobił, odważył się, przełamał stereotyp, zaryzykował. Wbrew drwinom i powątpiewaniom krytykantów. Wbrew strachowi i podszeptom rozsądku. Wbrew naszej naturze, która zawsze każe nam się zastanowić dziesięć razy zanim coś zrobimy.
Nie namawiam Cię do tego, abyś szła na całość nie myśląc o konsekwencjach. To nie jest postawa ani dobra, ani twórcza. Namawiam Cię jednak całym sercem, abyś mniej analizowała, mniej się bała, mniej poddawała siebie i swoje pomysły krytyce. Wielu wspaniałych rzeczy w naszym życiu nigdy nie zrobimy, bo paraliżuje nas strach. Strach przed pomyłką, przed porażką, przed narażeniem się na śmieszność, przed ostrą krytyką, przed podążeniem za głosem swoich marzeń.
Strach, że nie damy rady, że nie jesteśmy wystarczająco dobre, że popełnimy błąd. Strach, że tego, co chcemy zrobić nikt nie potrzebuje, nikt od nas nie oczekuje, że dla nikogo nie ma to żadnego znaczenia.
Drugim elementem, który często powstrzymuje nas od działania jest przekonanie, że wciąż jeszcze mamy czas. Że możemy to coś zrobić jutro, za tydzień, za miesiąc, za rok – kiedyś. Ale nie teraz. Szukamy usprawiedliwienia dla odkładania czegoś w czasie, odsuwania od siebie, wyznaczania kolejnych terminów, które nie nadejdą.
Gdy odkładasz swoje plany i marzenia na później – prawdopodobnie nigdy ich nie spełnisz. Nigdy nie nadejdzie najwłaściwszy czas, mityczny właściwy moment, który zmieni Twoje życie nieodwracalnie.
Fragment pochodzi z książki „Wracając do siebie.16 lekcji, które pomogą Ci w Twojej podróży do siebie.”
Fragment rozdziału pt. „Jesteś swoją własną busolą”
– Trzymam swój los mocno w dłoniach – wolę być jego panią niż przyjmować bez sprzeciwu jego wyroki. Wierzę w siebie i ufam sobie, wiedząc, że zmierzam we właściwym kierunku. –
Zafascynowała mnie od pierwszej chwili, gdy ją zobaczyłam. Jako mała dziewczynka natknęłam się na nią w rodzinnym domu – trwała od zawsze w masywnym kredensie. Długi czas przyglądałam jej się zza dzielącej nas szyby, aż w końcu zdecydowałam, że muszę poznać nazwę i funkcję tego urokliwego przedmiotu. Busola – powiedział tata, a w mojej głowie pojawiły się miliony skojarzeń. Już samo to słowo skradło moje serce. Jest miękkie, egzotyczne, pełne tajemnic. Niesie ze sobą obietnicę czegoś fascynującego – jakby w samym tym słowie mieszkały przygoda i przyspieszone bicie serca.
Busola. Niezbędny ekwipunek każdego wędrowca, romantyczna towarzyszka morskich wypraw. Skarb każdego, kto rusza w drogę – to ona wszak wskaże mu kierunek, aby mógł być pewien, że zmierza do celu.
Lubię myśleć o życiu jako o podróży; o przemierzaniu oceanów, których wody raz są spokojne i łagodne, innym razem wzburzone i złowrogie.
Lubię myśleć o tym, że płynę przez życie; wciąż jestem w tej podróży, w której sprzyjają mi pomyślne wiatry, wschody i zachody słońca, przyjazne porty.
Każdego dnia chwytam ster, łapię wiatr w żagle i nadaję nowy kierunek mojej największej podróży. Raz podejmuję ryzyko wypływania na głębiny; innym razem wybieram spokojne, przybrzeżne wody, gdzie mogę przybić, by odpocząć w promieniach słońca. To ja nadaję wymiar i sens mojej podróży. Trzymam swój los mocno w dłoniach – wolę być jego panią niż przyjmować bez sprzeciwu jego wyroki. Wierzę w siebie i ufam sobie, wiedząc, że zmierzam we właściwym kierunku.
Przez życie prowadzi mnie busola.
Busola – moje wartości i przekonania, marzenia, potrzeby, nadzieje. Busola – to, co najgłębiej jest mną, co o mnie stanowi, co prowadzi mnie przez życie i nie pozwala zbłądzić.
Ty również nosisz w sobie taką busolę.
Intuicyjną zdolność podążania we właściwym kierunku. Umiejętność przeczuwania tego, co pozwala Ci wzrastać; omijania tego, co dla Ciebie złe. Wielką mądrość, której nie da się wyczytać z książek, bo bierze się z indywidualnego doświadczenia; z przejścia przez wiele różnych sytuacji, z którymi przyszło Ci się zmierzyć.
Busola. Głębia Twoich przeżyć, przeczuć i przekonań. Wskazówka najcenniejsza, bo zapisana w Twoim wnętrzu. Dzięki niej płyniesz przez życie, niesiona we właściwym kierunku. W kierunku Twoich marzeń, wartości i potrzeb.
Być może straciłaś zdolność jej odczytywania. Nauczona schematów narzuconych Ci przez innych, uśpiłaś swój wewnętrzny głos. Odrzuciłaś go ze strachu – łatwiej przecież płynąć z prądem. Łatwiej dopasować się i dostosować, wtłoczyć w obowiązujące normy. Wiele z nas taką ścieżkę wybiera. Z biegiem lat, w obliczu piętrzących się problemów – zapadamy w letarg. Przemykamy od dnia do dnia po omacku, niemalże na pamięć wykonując codzienne czynności. Tracimy wiarę w siebie i swoje możliwości, porzucamy dawne marzenia. Trwamy, lecz nie jesteśmy obecne w swoim życiu.
Fragment pochodzi z książki „Dobrze, że jesteś.18 lekcji, które pomogą Ci uwierzyć w siebie.”
Fragment rozdziału pt. „Jesteś sumą swoich doświadczeń”
– Jesteś przecież kompilacją tego wszystkiego, co Cię w życiu spotkało, wypadkową swoich szczęść i nieszczęść, sukcesów i porażek. Jesteś odbiciem dobra, które pozwoliło Ci wzrastać i niesprawiedliwości, która podcięła Ci skrzydła. –
Kiedyś wydawało mi się, że gdybym miała wehikuł czasu – uczyniłabym moje życie idealnym. Mogłabym przecież zapobiec złym zdarzeniom, które mnie spotkały, unieważnić je – zostawiając tylko to, co dobre i budujące. Mogłabym tak wielu rzeczy nie doświadczyć, obok tak wielu sytuacji przejść obojętnie. Nie poznać gorzkiego smaku porażki. Nie poczuć palącego bólu straty. Nie usłyszeć ostrych słów, które zapadły w moją pamięć na zawsze.
Mogłabym nigdy nie poznać smutku – w idealnym świecie nie miałabym przecież powodu do łez. Nie dowiedziałabym się, jak wiele odcieni ma niespełniona miłość. Nie spaliłabym kilku mostów, a kilku drzwi nie zatrzasnęła. Nie musiałabym. W doskonałym świecie, gdzie zawsze świeci słońce – nie wydarzyłoby się przecież nic, co wymagałoby ode mnie tak radykalnej reakcji.
Nikt nigdy by mnie nie zranił ani nie rozczarował. Nie wystawiłby mojej cierpliwości na próbę, nie zawiódł mojego zaufania. Nie poznałabym prawdy o przewrotnej ludzkiej naturze – nikt przecież nie objawiłby przede mną swojej drugiej twarzy. Wszystko wokół mnie byłoby dokładnie takie, jakie chcę. Wszystko, co by mi się przytrafiło – przytrafiłoby się wyłącznie za moją zgodą. Miałabym szansę poprawić każdy najdrobniejszy szczegół, który zakłócałby moją idealną egzystencję.
Wyobraź sobie, że dostajesz taką moc. Jak za dotknięciem magicznej różdżki możesz wymazać to, co niedobre, niekomfortowe, niepotrzebne i dotkliwe. Możesz zdecydować, które wydarzenia zachować, a których nigdy nie doświadczyć. Prostujesz przeszłość, kształtując idealną teraźniejszość – dokładnie taką, jaką chcesz.
Chciałabyś?
Ja za nic w świecie nie chciałabym mieć takiej mocy. Im starsza jestem, im więcej skrajnych sytuacji za mną – tym mocniej dostrzegam potęgę doświadczenia. Tego doświadczenia, które nauczyło mnie, że „nie wszystko złoto, co się świeci”. Że między tym, co czarne, a białe jest jeszcze cała paleta szarości. Że dobrymi intencjami piekło jest wybrukowane. Doświadczenia, które stawiało mnie w obliczu trudnych wyborów i zostawiało samą. Które przestawiało mnie nieraz z deszczu pod rynnę. Które tak często wystawiało mnie na ciężkie próby, jakby chciało poznać granice mojej wytrzymałości.
I zawsze było moim piętnem – czymś, co wlokłam za sobą jak zbyt ciężki bagaż. Czymś, co nieodwracalnie mnie naznaczało, prześladowało. Nie ma przecież takiej drogi, którą mogłybyśmy uciec od siebie.
Dlaczego jednak miałybyśmy uciekać od siebie? Jesteśmy przecież sumą swoich doświadczeń. Jesteśmy takie a nie inne, bo spotkało nas to, co spotkało – a nie coś innego. Każda sytuacja, każde zdarzenie – to dobre i to złe – składa się na Ciebie taką, jaka jesteś. Jest Twoim indywidualnym doświadczeniem, elementem Twojego jestestwa. Jesteś przecież kompilacją tego wszystkiego, co Cię w życiu spotkało, wypadkową swoich szczęść i nieszczęść, sukcesów i porażek. Jesteś odbiciem dobra, które pozwoliło Ci wzrastać i niesprawiedliwości, która podcięła Ci skrzydła.
Fragment pochodzi z książki „Dobrze, że jesteś.18 lekcji, które pomogą Ci uwierzyć w siebie.”
Fragment rozdziału pt. „O ciszy, która przychodzi z wewnątrz nas”
– Nie bój się ciszy. Cisza pełna jest dźwięków. Zanurz się w niej, aby usłyszeć siebie. Znajdź miarowy rytm serca i spokojny szept duszy. Wsłuchaj się w swoje myśli puszczone swobodnie. Cisza daje wytchnienie. Cisza koi i leczy. Cisza zaprowadzi Cię do siebie. –
Boimy się ciszy, bo nas obnaża. Stawia oko w oko z nami samymi – bez możliwości odwrotu. Cisza przynosi nurtujące myśli i głębokie refleksje, które hałaśliwy świat zabija. Stawia pytania, przed którymi nie sposób uciec. Nie umiemy trwać w ciszy, nikt nas tego nie nauczył. Nie tego przecież oczekuje od nas współczesny świat – on wymaga od nas ciągłego ruchu, energii, niewyczerpanych pokładów siły. Nieustannej gotowości i entuzjazmu wobec życia na najwyższych obrotach.
Cisza zaś to zatrzymanie, zapatrzenie, zamyślenie. To świadome zwrócenie się ku sobie, ku swoim potrzebom, ku niespieszności. Pozwala nam zatrzymać się na chwilę, zadumać, zamknąć oczy na to, co widzialne – otworzyć zaś na to, co umyka wzrokowi. Przynosi nam spokój i wytchnienie, przypominając, że potrzebujemy balansu. Abyśmy mogły należeć do świata zgiełku, musimy być także częścią świata ciszy. To, co intensywne i porywające, musi przeplatać się z niespiesznym i łagodnym. Harmonia świata opiera się na połączeniu przeciwieństw. Noc przechodzi w dzień, lato ustępuje zimie. My także, aby trwać, potrzebujemy ruchu i bezruchu, wschodów i zachodów słońca, zgiełku i bezkresnej ciszy. Aby nabrać energii, trzeba przecież zanurzyć się w spokoju.
Uczę się tego od lat. Im starsza jestem, tym lepiej mi wychodzi, choć nadal nie czuję się w tym mistrzem. Umiejętność zatrzymania się, zastanowienia nad sensem tego, co do mnie przychodzi, zdystansowania do problemów, aby znaleźć dla nich najwłaściwsze rozwiązanie – to lekcja, którą odbieram od lat nieustannie. Każdego dnia wypracowuję w sobie spokój. Bo spokój to nie jest stan permanentny, który spływa na nas w jednej chwili, aby zostać na zawsze. Osiąganie spokoju to żmudna, codzienna praca naznaczona licznymi upadkami i momentami zwątpienia. Spokój – ten prawdziwy, głęboki i niewzruszony – to dar, który otrzymujemy wciąż na nowo. Dar, który otrzymujemy od samych siebie. Spokój bowiem nie przychodzi z zewnątrz – musimy poszukać go w sobie.
Fragment pochodzi z książki „Zamyślenia, zapatrzenia. Refleksje, które pomogą Ci zatrzymać się w pędzie codzienności.”
Fragment rozdziału pt. „O trudnej sztuce zostawiania za sobą”
– Płyniemy przez życie od przystani do przystani – dorastając, dojrzewając, odkrywając siebie. Godząc się ze stratą, ucząc zostawiać minione za sobą. Przełykając gorzki smak porażki, poznając słodycz zwycięstwa. Wszystko w tej podróży jest pierwsze i nieznane. Każdy jej rozdział to bezcenna lekcja. –
Te słowa przyszły do mnie wiele lat temu. W pewnym trudnym i przełomowym momencie mojego życia, gdy zagubiona nie potrafiłam odnaleźć się w natłoku zdarzeń – były jak wytchnienie, jak latarnia morska tląca się w ciemności, a wskazująca drogę do domu. Nauczyłam się ich wtedy na pamięć, wiedząc, że dzięki temu zostaną ze mną na dłużej. Kartki, notatniki bywają zbyt ulotne, zbyt łatwo zagubić je na przestrzeni lat.
„Wszystkie zmiany, nawet te najbardziej upragnione, mają swoją melancholię; to, co zostawiamy za sobą, jest częścią nas samych; musimy umrzeć dla jednego życia, zanim będziemy mogli wejść w drugie”. Anatol France
Od lat niezmiennie zachwyca mnie przewrotne piękno tej myśli. Głęboka, dojmująca prawda, że nie da się przejść przez życie bez straty. Że zawsze są dwie strony – jasna i ciemna – z którymi musimy jednakowo się zmierzyć. Że coś musi się skończyć, aby coś innego mogło się zacząć. Że całe nasze życie składa się z wyborów, których dokonujemy. A te wybory mają swoje konsekwencje – wymagają od nas działania, podejmowania decyzji. Wprawiają nas w ruch. Niczym żeglarze przybijamy do kolejnych portów, odkrywając ich piękno i bogactwo – nowe, jeszcze nam nieznane. Jednak każdy nowy port oznacza opuszczenie jakiegoś innego – bezpiecznej przystani, do której być może zdążyliśmy już przywyknąć, zadomowić się.
Każdy nowy rozdział naszego życia jest jak taki port, który opuszczamy – zasmucone końcem jednej wyprawy, a jednocześnie podekscytowane nową. Tęskniące za tym, co utracone, a już otwierające oczy i serce na inne, nieznane; na to, co dopiero majaczy na horyzoncie. Płyniemy przez życie od przystani do przystani – dorastając, dojrzewając, odkrywając siebie. Godząc się ze stratą, ucząc zostawiać minione za sobą. Przełykając gorzki smak porażki, poznając słodycz zwycięstwa. Wszystko w tej podróży jest pierwsze i nieznane. Każdy jej rozdział to bezcenna lekcja.
W życiu każdej z nas przychodzi taki moment, gdy musimy zostawić coś za sobą. Coś dobrego lub wręcz przeciwnie. Coś za czym będziemy tęsknić lub coś, o czym chcemy jak najprędzej zapomnieć. Coś, co jest darem lub całkiem odwrotnie – przekleństwem. Nie da się tego uniknąć. Aby pójść dalej, aby coś zmienić – musimy nauczyć się zostawiać za sobą. Zostawiać to, co już minęło, co zamknęło się dla nas bezpowrotnie. Zostawiać to, co nam nie służy, aby móc wzrastać. Czasami zaś zostawiać coś nieskończenie dobrego po to, aby otworzyć nowy rozdział, zacząć nowy etap. Jak przepięknie napisał Anatol France – „wszystkie zmiany, nawet te najbardziej upragnione, mają swoją melancholię – to, co zostawiamy za sobą, jest częścią nas samych”.
Fragment pochodzi z książki „Zamyślenia, zapatrzenia. Refleksje, które pomogą Ci zatrzymać się w pędzie codzienności.”