„Bezradność i niezadowolenie to pierwsze warunki postępu” – Thomas Edison
Wiele mówi się o konieczności życia tu i teraz, ale niewiele się w tym temacie robi.
W natłoku codziennych spraw, obowiązków, w ciągłym pędzie – zwyczajnie nie mamy siły, aby cieszyć się życiem. Snujemy plany, wizje – ale wszystkie na później, na kiedyś, na jakiś lepszy czas.
Niepotrzebnie. Nie trzeba wiele, aby cieszyć się życiem i czerpać pełnymi garściami z każdej jego chwili.
…Spacer wśród drzew – w ciszy i skupieniu, pośród wszędobylskiej zieleni.
…Miękkie, pachnące brzoskwinie zostawiające oszałamiającą słodycz w ustach.
…Lekki podmuch wiatru w środku upalnego dnia.
…Dotyk bliskiej osoby – czuły, łagodny i pełen miłości.
Dlaczego tak często o tym zapominamy?
Opowiem Ci moją historię.
Rutyna codzienności i przewidywalność każdego dnia mojego życia doprowadziły mnie z końcem 2017 roku niemalże do depresji. Byłam zmęczona, zniecierpliwiona, zniechęcona. Wizja kolejnego poranka, gdy trzeba wstać, w biegu wypić kawę i wyjść – przyprawiała mnie o mdłości.
Wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że coś z moim życiem jest nie tak i muszę zrobić wszystko, aby to zmienić. Kolejny rok był rokiem pozytywnych zmian i poszukiwania magii w codzienności. Nauczyłam się żyć tak, aby świadomie czerpać energię z drobnych kwestii na które mam wpływ. Zmieniłam swoje nastawienie do tego, co mnie spotyka, uważnie przeanalizowałam, co mogę poprawić, aby było mi lepiej. Jeśli potrzebujecie inspiracji i wskazówki stanowiącej punkt wyjścia do życiowej zmiany – przeczytajcie to, co poniżej.
1. Zasada jednej zmiany dziennie
Od bardzo długiego czasu pokonuję codziennie tę samą drogę do Warszawy. Od momentu, gdy siadam za kierownicą samochodu wszystko dzieje się automatycznie – te same krajobrazy, te same skrzyżowania, przewidywalne tempo. Niedawno zdałam sobie sprawę, że pokonuję tę trasę na pamięć, bezrefleksyjnie, z poczuciem nudy i zniecierpliwienia.
Wczoraj wybrałam inną drogę. Zmysły zareagowały! Jadąc w pełni świadomie, bo nie na pamięć dostrzegłam wiele szczegółów, uważnie kontemplowałam krajobrazy, byłam czujna kontrolując rzadko pokonywaną trasę. Aby jeszcze bardziej uprzyjemnić sobie to zdarzenie – zdecydowałam się na drogę, którą bardzo lubię – mocno malowniczą, wzdłuż jeziora, wiodącą nieco opłotkami. Ta drobna zmiana stała się dużym przeżyciem i poprawiła mi humor na cały dzień.
Dodatkowo przypomniałam sobie, że gdzieś kiedyś słyszałam o zbawiennym wpływie takiej „gimnastyki” na nasz umysł. Im bardziej zmuszamy się do myślenia wybijając nasz umysł z rutyny – tym zdrowiej dla naszych szarych komórek. Czyż samo to nie jest doskonałym powodem do małych, nieoczekiwanych zmian? Jeśli dołożycie do tego przyjemność zaskoczenia – każdy dzień może okazać się wyjątkowy.
Zatem do dzieła!
- Zmień codzienną trasę do pracy (jeśli jeździsz samochodem)
- Wysiądź jeden przystanek wcześniej i zafunduj sobie spacer (jeśli poruszasz się autobusem lub tramwajem)
- Wstań godzinę wcześniej i przeczytaj jeden rozdział dobrej książki
- Wyjdź z domu wcześniej, wypij kawę na świeżym powietrzu
- Zjedz śniadanie na balkonie, bez zbędnego pośpiechu
- Zafunduj sobie świeże kwiaty
2. Szukaj przygód
Robiąc wszystko według planu zanudzisz się na śmierć. Życie naprawdę smakuje o wiele lepiej i jest znacznie bardziej znośne, gdy jesteś poszukiwaczem przygód. Nawet tych drobnych.
Od jakiegoś czasu chwytam się różnych nowych zajęć, które niekiedy prędko porzucam. W ten sposób odbyłam kurs renowacji mebli, rozpoczęłam (i porzuciłam w ekspresowym tempie) szkołę projektowania ubiorów, przerobiłam na żywo ponad 30 przepisów jednego z wiodących blogów kulinarnych. Wszystko z potwornym wyrzutem, że nie wsiąkłam w to całkowicie, że nie uczyniłam z tego mojego sposobu na życie, że niektóre z tych rzeczy odrzuciłam całkowicie a do niektórych powracam sporadycznie. Bo przecież to niepoważne wciąż coś zaczynać, a ja powinnam już co najmniej stać się wziętą projektantką mebli.
Otóż nie.
Kurs renowacji mebli był wspaniałą przygodą, która poruszyła moją wyobraźnię i pozwoliła poznać fantastycznych ludzi. Taką samą przygodą okazała się szkoła projektowania ubioru, z której uciekłam w panice po 4 zajęciach (i zrozumiałam, że czasy studenckie minęły dla mnie bezpowrotnie). Równie fajnym przeżyciem i ucztą dla zmysłów były kulinarne eksperymenty.
Każda nowa rzecz jest przygodą i żadna nowa rzecz nie musi być ostateczna. Nawet, jeśli wycofasz się z niej na samym początku – dowiesz się czegoś o sobie i czegoś spróbujesz.
Pomyśl o tym jak o podróży – przecież wyjazd na wakacje do Paryża nie oznacza, że się tam na stałe przenosisz. Nie oznacza też, że finalnie nie możesz tego zrobić.
3. Patrz na świat oczami dziecka
Wiem, wiem, gdy byłaś dzieckiem bardzo chciałaś być dorosła. Voila! Jesteś już dorosła, więc najwyższy czas poszukać w sobie dziecka.
Przypomnij sobie jak wyglądał świat, gdy byłaś małą dziewczynką? Oglądałaś go wielkimi z zachwytu oczami, wszystko wydawało się intrygujące, ciekawe, pełne magii, niezwyczajne. Zwykłe przedmioty nabierały wyjątkowych znaczeń, odkrywałaś rzeczywistość z wypiekami emocji na twarzy.
Zadawałaś pytania, szukałaś odpowiedzi, byłaś niestrudzona w swojej dociekliwości, obce Ci były „letnie” emocje, ciekawość brała górę nad strachem, rozsądek nie cenzurował każdego Twojego działania.
I o to właśnie chodzi. Aby przeżywać życie w pełni postaraj się każdego dnia poszukać w sobie tej małej dziewczynki – zachwyconej, przerażonej, zadającej pytania, szalonej, niestrudzonej w poznawaniu świata.
Nie oceniaj i nie wartościuj – postaraj się przyjmować zdarzenia takimi, jakimi są, przeżywaj swoje emocje, nie kontroluj na siłę swoich odruchów (najprościej mówiąc, jeśli masz ochotę płakać to rycz; jeśli czujesz się rozbawiona to wyj ze śmiechu). Czerp radość z drobnych zdarzeń i nie bój się dziecięcej naiwności.
Jeśli każdego dnia pozwolisz poszaleć swojemu wewnętrznemu dziecku – dorosłość będzie o wiele mniej szara, problematyczna i ciężka do udźwignięcia.
Podobał Ci się ten tekst? Zostaw proszę choć krótki komentarz poniżej 🙂
Właśnie ŻEBY CHCIAŁO SIĘ CHCIEĆ! Z biegiem, szczególnie ostatnich lat, stało się, że znikło-że się chce. Zawsze chciałam uczyć się, zrobić coś…lata ciężkiej pracy, bez szczególnej satysfakcji, doły własne, dołujący ludzie, rozczarowanie ludźmi, których wydawało się, że się zna, może i wiek. Trochę psychologa, trochę psychiatry…dużo by pisać. I jakby budzę się choćby czytając Twoje teksty, innych. Trzeba się cieszyć! Coś przykrego się zdarza…chwila refleksji i przypominam sobie, że wiecznie żyć nie będę, trzeba się cieszyć! Cieszyć życiem! Myślę, że nikt mi nie pomoże tak jak sama sobie mogę pomóc. Dzięki za przypominanie, pokazywanie…<3